Tylko czwórka czy aż czwórka? Dla kogo są oceny?
– Cztery. Znowu tylko cztery – Laura zakryła twarz rękami, ale najwyraźniej tylko na chwilę zabrakło jej pomysłu, co dalej robić, bo zanim Basia, jej bestie, zdążyła się obejrzeć, Laura już trzymała rękę w górze.
– Tak? – nauczycielka spojrzała na nią.
– Kiedy mogę poprawić ten sprawdzian? – wypaliła Laura i albo naprawdę nie usłyszała, albo nic sobie nie zrobiła ze szmeru, który przebiegł po klasie.
– Czemu to robisz? – Basia nie potrafiła ukryć zdumienia. – Przecież czwórka to dobra ocena… Laurka, nikt nie poprawia czwórki! O co ci chodzi?
– Ja poprawiam – szepnęła Laura, a po chwili – jakby coś w niej pękło – powiedziała znacznie głośniej:
– Dla ciebie i twoich rodziców czwórka to jest dobra ocena. Dla moich… szkoda gadać! Za czwórki mam zabrany telefon na dwa dni. Za tróję nie mogę chodzić przez tydzień na taniec, a wiesz, jakie to dla mnie ważne…
Basia nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Jej rodzice nie zwracali większej uwagi na oceny, które przynosiła. Oczywiście dopóki nie miała problemów z zaliczeniem, ale nawet i wtedy powtarzali, że „uczy się dla siebie”. Jak rodzice Laury mogli tego nie rozumieć?
– Próbowałaś z nimi rozmawiać? – szepnęła jeszcze.
– Oczywiście – wzruszyła ramionami Laura. – Ale to nic nie daje.
Basia pomyślała, że to bardzo, bardzo źle. Ale nie miała pomysłu, co mogłaby przyjaciółce poradzić. W końcu na rodziców – nie ma rady…
Po co w szkole są oceny?
Czasami, słuchając niektórych nastolatków, wydaje się, że wcale nie po to, żeby sprawdzić, jaki zakres materiału uczeń już opanował, a co jeszcze powinien poćwiczyć.
Czy oceny to coś na kształt medali? Dla najlepszego, dla średniaka, dla najsłabszego… Ustalają hierarchię wartości w grupie, wpływają na poczucie własnej wartości tych, którzy je dostają. Bywają jak wyrocznia na przyszłość.
Będzie z tego ocena? – pyta jeden czy drugi uczeń. Jeśli nauczyciel nieopatrznie odpowie, że „nie, to tylko dla poszerzenia waszej wiedzy” – co druga osoba zadania nie wykona. Bo skoro coś nie jest „na ocenę”, to wydaje się wielu osobom mniej ważne. Tymczasem to, co naprawdę jest mało ważne to… oceny.
***
– Ocena zdecydowanie nie świadczy o wartości młodego człowieka – mówi Anna Karłowicz, pedagog szkolna. – I to powtarzam wszystkim, którzy przychodzą do mojego gabinetu zapłakani, że dostali gorszą ocenę, niż się spodziewali. Ocena to tylko maźnięcie długopisem, cyferka w dzienniku elektronicznym. Tak naprawdę niewiele mówi o tym, kto tę ocenę dostaje.
Bo przecież, choć tak nie powinno być, wszyscy wiemy, że zdarza się, że nauczyciel bywa niesprawiedliwy, zmęczony, nie ocenia wysiłku, który uczeń włożył w przygotowanie się do lekcji – tylko efekt końcowy. Nie jest w stanie zobaczyć, co stoi za daną oceną ucznia. Może kłopoty w domu, może gorsze samopoczucie (…), może przeciążenie nauką w tym tygodniu. A może to sam nauczyciel tak zagmatwanie wytłumaczył temat, że uczniowie niewiele z niego zrozumieli…
Przy ocenianiu działa też efekt aureoli. Jeśli kogoś postrzegamy ogólnie dobrze, lubimy, jesteśmy skłonni wyżej go ocenić. Nauczyciele nie są tu wyjątkiem.
Ocena nie zawsze jest też oceną danej osoby. Wszyscy chyba znamy przykłady mam, które przygotowują swoim dzieciom prace, np. na plastykę.
Oceny nie są więc do końca miarodajne i dlatego nie warto uzależniać od nich swojego poczucia własnej wartości.
Dlaczego jeszcze nie warto?
O tym mówią licealiści, którzy do przemyśleń na temat ocen w swoim życiu dochodzili nieco dłużej:
Agnieszka, uczennica II klasy szkoły średniej: Jak byłam w podstawówce, to bardzo zależało mi, żeby mieć czerwony pasek. W sumie dziś nie wiem dlaczego (śmiech). Każdą ocenę poprawiałam. Dziś na pewno robiłabym inaczej. Uczyłabym się głównie tego, co mnie interesuje, co rozszerzam na maturze, z czym wiążę przyszłość.
Maciek, II klasa szkoły średniej: Dopiero w szkole średniej zdałem sobie sprawę, że ocena tak naprawdę niewiele o mnie mówi – a więcej o nauczycielu, który ją wystawia.
Czy to znaczy, że nie warto w ogóle przejmować się ocenami?
Oczywiście, że nie.
Warto tylko zadbać o to, żeby nie traktować ich jako jedynego wskaźnika oceny swojej wiedzy i na ich podstawie nie budować poczucia własnej wartości.
A co jeśli to rodzice, jak to było w przypadku Laury, „cisną” na piątki i szóstki, i nie mogą zrozumieć, że czwórki i trójki, jeśli zasłużone i wypracowane, też nie są „złymi” ocenami?
• Porozmawiaj z rodzicami. Podejdź do tej rozmowy z otwartością i empatią. Spróbuj zrozumieć ich stanowisko. Dlaczego tak bardzo zależy im na tym, żebyś miał same czwórki i piątki? Czy wierzą, że to jedyna droga do sukcesu? Czy zależy im na opinii innych ludzi i boją się, że słabsze oceny to „wstyd”? Czy chcą w ten sposób podnieść twoją motywację?
Rozumiejąc, co kieruje rodzicami, łatwiej ci będzie przekonać ich, że oceny mają niewielki wpływ na sukces życiowy, a narzucana przez nich presja mniej cię mobilizuje, a bardziej stresuje.
• Przedstaw sensowne argumenty za tym, że potrzebujesz przestrzeni na rozwój w dziedzinach, które cię interesują (i mogą stać się w przyszłości twoim zawodem).
Podkreśl też wagę odpoczynku i równowagi między nauką a relaksem, bo przemęczony mózg znacznie gorzej pracuje.
• Podkreśl wysiłki. Czasami rodzice nie widzą, jak dużo się uczysz. Może im się wydawać, że jesteś mało ambitny, i bardzo boją się, że ta cecha nie pomoże ci w życiu. Powiedz, ile godzin dziennie poświęcasz na naukę, podziel się swoim systemem pracy i uspokój ich, że wiesz, które przedmioty są dla ciebie najważniejsze – i na nich się koncentrujesz.
• Wspólnie ustalcie cele. Rozmawiając możecie usłyszeć siebie nawzajem i „spotkać się w połowie drogi” (np. lepsze oceny z przedmiotów, które cię interesują, a gorsze z tych, z którymi nie wiążesz przyszłości i które nie są aż tak ważne dla ciebie).
Zapraszamy do czytania Victora Juniora!
Zdjęcie: fot. fast-stock/Shutterstock.com