KLASOWE MIKOŁAJKI

– Co mam kupić Majce? – Wiktoria rozejrzała się po ulubionym sklepie w galerii handlowej. – Świeczkę dostała na urodziny, bransoletek nie lubi. Nie wiem.

– Kartę podarunkową może? – zasugerowała Olga, choć sama miała jeszcze większy problem. Wylosowała Kubę. A już chłopakowi coś kupić na mikołajki, to nie jest taka prosta sprawa.

W zeszłym roku klasowych mikołajek nie było. Było nauczanie zdalne. Ale tym razem wychowawczyni się uparła.

– Wracamy do normalności – powiedziała, a później zarządziła losowanie. Oraz kwotę. Nie więcej niż 20 zł. Pięć minut po losowaniu wszyscy już wiedzieli, kto kogo ma. Na kolejnej lekcji zaczęło się zamienianie i zamawianie prezentów. Chłopaki prawie od wszystkich pozamawiali karty podarunkowe do gier.

– Mam z głowy – podsumowała Olga, gdy usłyszała, że chłopak, który od dawna jej się podoba, chce dostać kartę za dwadzieścia złotych. – Nawet banknot mogę mu dać. Po co będę szukała karty?

Na głos powiedziała to tak, jakby to nie było dla niej ważne. Choć tak naprawdę było jej przykro. W głębi duszy miała nadzieję, że mikołajki będą stanowiły okazję, żeby zrobić Kubie przyjemność właśnie tym drobnym upominkiem.

Podobnie jak pozostałe osoby w klasie wiedziała też, jak mikołajki będą wyglądały. Mamy w ostatniej chwili kupią to, co wpadnie im w ręce. Oni na godzinie wychowawczej odpakują prezenty. Niektórzy się ucieszą, bo dostaną to, co „zamówili”. Ci, co mieli mniej szczęścia, wzruszą ramionami. Ale przecież nie musi tak być! Mikołajki mogą być wyjątkowe.

 

Przepis na udane mikołajki

Może zamiast tradycyjnego losowania zrobicie wspólną akcję charytatywną albo wybierzecie się gdzieś razem (np. do kręgielni)?

Rozważcie pomysł własnoręcznego robienia prezentów. Może wystarczą kartki z pięknymi, dopasowanymi do każdego w klasie cytatami? Może vouchery na dobry uczynek?

Jeśli zdecydujecie się na tradycyjne, kupowane prezenty, pamiętajcie, żeby nastawić się na dawanie, a nie branie. Więcej uwagi poświęćcie temu, co chcecie dać osobie, którą wylosowaliście, niż temu, co chcecie dostać.

Cieszcie się tym świętem. To przede wszystkim dzień dobrych uczynków i bycia dla siebie nawzajem.

 

NIEZWYKŁY CZAS

OLA czekała na Anię przed szkołą. Był grudzień, a w grudniu jej przyjaciółka miała dostać psa.

– Jadę po niego dzisiaj – Ania nie potrafiła ukryć ekscytacji. – Tata zabiera mnie zaraz do schroniska.

Ola z trudem przełknęła ślinę. Czuła, że zazdrości Ani, a nie chciała sprawić jej przykrości. Czy to była wina przyjaciółki, że rodzice Oli nawet nie chcieli słyszeć o żadnym zwierzęciu w domu? Nie.

– Fajnie ci – wydusiła tylko.

– A może chcesz jechać z nami? – zaproponowała nagle Anka.

Ola zgodziła się i to była dobra decyzja.

W schronisku było fantastycznie

To znaczy oczywiście widok psiaków czekających na nowy dom taki nie był, ale Olę zaczepiła jedna z wolontariuszek.

– Widzę, że świetnie sobie radzisz ze zwierzętami – powiedziała. – Może chciałabyś przychodzić tu jako wolontariuszka?

– A mogłabym?! – Oli aż tchu zabrakło z radości.

– Jeśli twoi rodzice się zgodzą, to tak, zapraszamy!

 

Kilka godzin później

Kiedy Ania i jej tata po wszystkich formalnościach opuszczali schronisko z Nuką, Ola miała poczucie, jakby to ona dostała prezent. Bo czym innym było zaproszenie na spotkanie dla wolontariuszy? Miała przychodzić raz w tygodniu i pomagać w wyprowadzaniu piesków. A przecież ona kochała psy najbardziej na świecie. I nie musiała przekonywać rodziców, bo od razu się zgodzili. To była prawdziwa magia!

 

Cały artykuł do przeczytania w „Victorze Juniorze” nr 12/2021. Zapraszamy! 

Zdjęcie wprowadzające: Alena Ozerova/Shutterstock.com