Myśleliście kiedyś o tym, jak to byłoby chodzić do szkoły w egzotycznych miejscach na świecie? Dziś do trzech takich szkół zaglądamy. O tym, jak to jest uczyć się na Curaçao, na Reunion i w Malezji, opowiedzieli nam Emma, która mieszka i uczy się na wyspie Curaçao (autonomiczny kraj wchodzący w skład Królestwa Niderlandów), Stephen z La Reunion (część Francji, wyspa położona na Oceanie Indyjskim, w sąsiedztwie Mauritiusu i Madagaskaru) oraz Karuna z azjatyckiej Malezji.
Z naszymi bohaterami spotykamy się online. Czas nie jest łatwo ustalić. Kiedy w Warszawie ledwie minęło południe, na Curaçao dzień dopiero się budzi (jest 6.00 rano), na Reunion ludzie zasiadają do lunchu o 14.00, a w Malezji powoli dzień pracy się kończy (jest po 18.00).
Emma ma paszport holenderski…
Jej rodzina przeprowadziła się do Willemstadt, stolicy Curaçao, cztery lata temu, kiedy tata dziewczynki dostał tam pracę. Ale to nie był główny powód przeprowadzki, zdradza Emma. Jej rodzina po pewnych wakacjach zakochała się w Curaçao.
– To miejsce pod wieloma względami jak Europa, a pod wieloma jak Stany Zjednoczone – opowiada Emma. – Są dwie waluty: dolar amerykański i gulden Antyli Holenderskich. Ceny podawane są od razu w guldenach (symbol międzynarodowy: ANG) i w dolarach.
Emma podkreśla, że na wyspie mieszka wielu Holendrów, którzy przeprowadzili się tu z kontynentalnej Europy skuszeni klimatem, roślinnością i złotymi plażami.
– Curaçao jest przepiękne – przyznaje. – Plaże są niezwykłe. Gdzie indziej na świecie możesz pływać z żółwiem (dzikim, na wolności) albo podziwiać na plaży iguanę? Ludzie są bardzo zżyci, serdeczni, uśmiechnięci. Nikt cię tu nie zostawi bez pomocy.
Dziś rano autobus szkolny się spóźnił, bo była stłuczka. Nie, my nie braliśmy w niej na szczęście udziału, ale kierowca wysiadł, żeby zapytać, co się stało, i ewentualnie pomóc.
Moje koleżanki z przedmieść Amsterdamu są w szoku, gdy mówię, że najpóźniej kończę szkołę o 12.00. Dlaczego tak wcześnie? Ludzie tu wierzą, że trzeba mieć czas na prawdziwe życie, na pobycie ze swoją rodziną, piknik na plaży….
Czy życie na Curaçao ma minusy?
Emma zastanawia się przez chwilę:
– Na wyspie jest bardzo bezpiecznie, ale minusem są niewątpliwie ceny. Większość produktów na wyspie jest sprowadzana, a transport kosztuje. Z tym wiążą się problemy z pracą po ukończeniu szkoły. Wiele osób narzeka na tzw. brain drain (przeprowadzanie się wysokiej klasy specjalistów po zdobyciu kwalifikacji do kontynentalnej Europy lub Stanów Zjednoczonych za pracą). Raj ma też cienie.
Cieni w „raju”, w jakim żyje (na wyspie La Reunion), nie widzi Stephen…
– Takich plaż jak u nas nie ma nigdzie na świecie – mówi z zachwytem.
Stephen ostatni rok spędził na wymianie w Paryżu. Jego szkoła organizuje takie wymiany kilka razy w roku.
– Wiele osób ma takie czy inne związki z kontynentalną Francją. Mam francuski paszport. Nie różni się niczym od paszportu mieszkańca Nicei czy Marsylii. Jak przylatujesz z Mauritiusu do Saint Pierre, to nie musisz się martwić o koszty połączeń telefonicznych, bo w przeciwieństwie do Mauritiusu obowiązują nas normalne stawki unijne, takie same jak w Brukseli czy Paryżu.
Co jeszcze jest jak we Francji? Ceny, jedzenie, system szkolnictwa…
– Ale trudno zapomnieć, że jesteś na egzotycznej wyspie na środku oceanu – śmieje się Stephen.
Po lekcjach zwykle chodzą z kolegami na plażę. Co tam robią?
– To samo co nastolatki w całej Europie – śmieje się Stephen. – Jemy kanapki (na La Reunion tradycyjnym daniem są pyszne i bardzo pożywne kanapki, które spokojnie – szczególnie przy tropikalnych temperaturach panujących na wyspie – mogą zastąpić cały lunch, a kosztują od 2 do 5 euro), śpiewamy, tańczymy, robimy sobie piknik, kąpiemy się w oceanie…
Minusy?
Stephen La Reunion kocha i odpowiedź na to pytanie nie jest dla niego łatwa.
– Na pewno o wiele więcej jest plusów niż minusów – mówi z przekonaniem. – Ale jeśli już koniecznie miałbym coś wymienić, to może pogoda.
Mniej więcej raz w roku w okolicach stycznia – lutego wyspę nawiedzają tropikalne burze i tornada. W tym roku, równo po 10 latach, w Reunion uderzył cyklon, przed nadejściem którego ostrzegała cała narodowa telewizja i do którego przygotowywali się mieszkańcy. Zamknięto lotniska, wprowadzono zakaz poruszania się po mieście od godziny 20.00. Nie działały sklepy i restauracje. Wszyscy zobowiązani byli zaopatrzyć się w zapasy wody i jedzenia.
– Na szczęście w tym roku cyklon nie był tak zabójczy jak dziesięć lat temu – mówi z westchnieniem Stephen – wprawdzie pozbawił wody i prądu 37 tysięcy osób, ale nie zniszczył upraw wanilii, z których słynie wyspa.
Burze i tornada to nie jedyne problemy, z którymi mierzy się La Reunion. Na lotnisku na turystów czekają ostrzeżenia przed potencjalnie śmiertelną chorobą przenoszoną przez komary na wyspie, dengą. Problem stanowią też rekiny, które upatrzyły sobie zatoczki wokół popularnych kurortów.
Mimo tego Stephen nigdy nie zamieniłby swojego miejsca zamieszkania na inne.
– La Reunion to raj – mówi z przekonaniem. – Zapraszam do niego wszystkich, którzy chcą poczuć się jak w kontynentalnej Francji, a jednocześnie przeżyć egzotyczną przygodę.
Do swojego kraju gości zaprasza też Karuna z Malezji…
– Malezja to jeden z najnowocześniejszych krajów na świecie – mówi z przekonaniem. – Ale to oznacza, że musimy się dużo uczyć – poważnieje.
Karuna codziennie ma ok. 7 lekcji. To podobnie jak w polskiej szkole, prawda?
W ciągu dnia ma zwykle dwie przerwy. Pierwsza trwa 40 minut, a druga dwadzieścia. Wtedy jest czas zjeść obiad na stołówce. Potrawy są azjatyckie i międzynarodowe.
– Ja najczęściej jem to samo – smażony ryż albo nasi lemak. To najpopularniejsze danie w moim kraju. Składa się z ryżu z kremem kokosowym podawanym z plasterkami ogórka, orzeszkami, jajkiem i różnymi ziołami – opowiada Karuna. – Pycha – dodaje.
Poza tym lubi swoją szkołę.
– Przez chwilę byłam w szkole w Wielkiej Brytanii – mówi. – Byłam zaskoczona, że tam uczniowie czasami się biją. U nas, jeśli tylko ktoś zauważy bójkę, od razu powinien to zgłosić do prefekta (dyrektora szkoły). Ale to się zdarza bardzo rzadko. Przecież do szkoły idziemy się uczyć, nie bić.
***
No właśnie. Do szkoły idziemy się uczyć.😊 A także zawiązywać nowe przyjaźnie, poznawać innych ludzi… To wszystko jest niezmienne. Bez względu na to, gdzie na świecie ta szkoła się mieści…
Nowy, wrześniowy numer Victora Juniora już jest! Zapraszamy do czytania i prenumeraty!
Zdjęcie wprowadzające: fot. Balate.Dorin/Shutterstock.com