To, jak rodzina spędzi święta, zależy tylko od niej. A jak będzie u was w tym roku?

– Niczego bardziej nie pragnę, niż żeby te święta już minęły… – Beti te słowa wymknęły się tak szybko, że przyjaciółka nie zdążyła nawet zrobić zdumionej miny.
Przecież ledwie przed chwilą rozmawiały o tym, żeby umówić się na przedświąteczny wypad do galerii handlowej.
– Ale o co ci chodzi? – zdziwiła się więc Ola i spojrzała na Beti kompletnie zaskoczona. – Przecież to jest taki wyjątkowy czas w roku. Taki jedyny. Te wszystkie światełka, ozdoby, prezenty… – zaczęła, ale Beti jej przerwała.
– Właśnie, prezenty – mruknęła. – Od sierpnia odkładam każdą złotówkę z kieszonkowego, żeby każdemu coś kupić, a zapewniam cię, że rodzinę mam dużą. Do tego to wielogodzinne siedzenie przy stole. Nienawidzę ryb, a moja ciotka, u której co roku spędzamy święta, wpycha mi a to karpika, a to śledzia. A wiesz, czego nie cierpię najbardziej? Tej atmosfery fałszu! Wszyscy powtarzają, że Boże Narodzenie to wyjątkowy czas. Może jak masz pięć lat! Bo jak masz dwanaście, to jedno wielkie święto komerchy! Nie mogę się doczekać, aż to będzie za mną!
Ola aż westchnęła. Miała zupełnie inne odczucia, ale z tego co słyszała, to też zupełnie inną sytuację. W jej rodzinie nie było zwyczaju wręczania sobie drogich prezentów i kupowania czegoś dla każdego. Losowało się jedną osobę i usiłowało dać jej coś od serca, nawet jeśli miałby to być własnoręcznie zrobiony portfel. Wszyscy w okresie Bożego Narodzenia zwalniali tempo i byli dla siebie. Współczuła Beti, ale nie wiedziała, co mogłaby jej poradzić. Może to, żeby te święta usiłowała po prostu przeżyć inaczej? W zgodzie ze sobą?

Jak przeżyć te święta najlepiej, jak to możliwe?
Może tak, jak zrobili to nasi czytelnicy…

→ Niech to będzie dobry czas… z rodziną
– Na wigilię pojedziemy jak zwykle do babci Helenki. Posiedzimy tam do jakiejś dziewiętnastej i podjedziemy do drugich dziadków. Potem na pierwszy dzień świąt obiad jest u nas, to zaprosimy ciocię i wujka – zapowiedziała mama.
– Mamo – Milena spojrzała niepewnie na brata. Rozmawiali o tym we dwoje, ustalili, że to powie, ale teraz, kiedy przyszła kolej zabrania głosu, aż jej się sucho w gardle zrobiło ze stresu.
– Mamo… a jakbyśmy w tym roku zrezygnowali z tego jeżdżenia? Tata tylko się złości, że robi za taksówkę. Jakbyśmy po prostu odwiedzili dziadków po świętach?
– Tak, i pobyli w czwórkę, w spokoju, jak prawdziwa rodzina – włączył się Sebastian. – I nikogo nie zapraszali…
***
To nie była łatwa decyzja dla rodziców. Bo dziadkowie najpierw zareagowali oburzeniem, a ciotka się obraziła… Ale kiedy już siedzieli przy świątecznym stole z potrawami, które każdy z nich lubi, z prezentami, na które nie wydali fortuny, bo tak się dogadali, i oglądali albumy z okresu, jak byli mali, i śmiali się przy filmach ze starego projektora, to czuli się tak fantastycznie, tak wyjątkowo, tak świątecznie.

→ Niech to będzie dobry czas… z dziadkami
– Jeszcze karpia trzeba kupić, to może z twoim tatą podjadę… I rybę w galarecie zrobić… I uszek narobić… Uff! – Babcia otarła pot z czoła, a Ania dobrze wiedziała, co to znaczy.
To samo co w zeszłym roku. Że babcia będzie koło nich „skakała”, a pod koniec pierwszego dnia świąt, najdalej rano drugiego, pęknie, zacznie krzyczeć, że „urobiła się po same łokcie”, „nikt jej nie pomaga”, i wszyscy na wszystkich się poobrażają.
– Babciu, a gdybyś część z tych rzeczy kupiła? Moja mama mówiła, że mogłaby zamówić rybę z gotowego cateringu – nieśmiało zaproponowała Ania.
– Ale co ty! – żachnęła się babcia. – To nie to samo! Kupna ryba na święta, też coś! Co to za pomysł! To już wam moja ryba nie smakuje? W głowach się przewraca!
– Babciu, to nie tak – spokojnie powiedziała Ania, bo spodziewała się takiej reakcji. – Tak rozmawialiśmy z rodzicami, że chcielibyśmy z tobą spędzić po prostu czas, a nie słuchać, że nastałaś się przy garach. Może byśmy wspólnie poszli na spacer, może nawet gdzieś pojechali na jeden dzień? Może do twojej rodzinnej miejscowości? Byśmy zobaczyli, gdzie się wychowałaś. Poopowiadałabyś nam – kusiła.
***
Oczywiście babci zajęło sporo czasu przekonanie się, że rzeczywiście Boże Narodzenie to nie jest „święto stania przy garach”. Ale kiedy już się przekonała…
Ania nie pamiętała tak wartościowego czasu. Babcia opowiadała i opowiadała. Nawet tata włączył się do wspominek. Było ciepło, wesoło, rodzinnie, a na koniec nawet pośpiewali w samochodzie kolędy. I to były świetne święta, choć ryba w galarecie była z gotowego cateringu, a śledzi nie było wcale.

→ Niech to będzie dobry czas… z przyjaciółmi
– To do zobaczenia po świętach – powiedziała Hania i zrobiło jej się bardzo smutno. Przerwa świąteczna w tym roku była wyjątkowo długa, dwa tygodnie. Oliwka jechała do dziadków, ona siedziała w domu…
– Słuchaj, a jakbyśmy sobie zrobiły z dziewczynami spotkanie świąteczne 28 grudnia? – wypaliła nagle Oliwka. – Szkoda tyle czasu się nie widzieć!
– Ale jak to? – zdziwiła się Hania. – Przecież sama mówiłaś, że jedziesz do dziadków. Majka pewnie też ma plany… Każdy ma w święta plany. Oprócz mnie – powiedziała, bo zawsze było jej przykro, kiedy ludzie opowiadali o tym, co robią ze swoimi rodzinami.
– E tam, do dziadków, plany! – roześmiała się Oliwka. – Zrobimy takie spotkanie jak w pandemii! Pamiętasz, każdy przy swoim komputerze albo telefonie. Pokażemy sobie, jakie dostałyśmy prezenty, pogadamy, świeczki zapachowe każda u siebie zapali.
Hani zrobiło się w tym momencie bardzo przyjemnie. Z tej Oliwki to jednak była prawdziwa przyjaciółka. Hania już uśmiechnęła się na myśl, jaką przyjemność sprawią Oliwce własnoręcznie zrobione przez przyjaciółkę kolczyki. Tak miło jest uszczęśliwiać, choćby drobiazgami, bliskich ludzi…

→ Niech to będzie dobry czas… ze zwierzętami
– To co, w wigilię przemówisz ludzkim głosem? – Tadek pogłaskał Bastiana, swojego owczarka. I wtedy dobiegł go głos siostry:
– I co on ci powie? Że wolisz grać niż się nim zajmować?
– Wcale tak nie jest – oburzył się Tadek, ale w głębi duszy wiedział, że Blanka ma rację. Kupił wprawdzie już dawno w promocji specjalną świąteczną karmę dla Bastiana, ale znowu to tata wyszedł z nim na spacer, bo Tadek grał rundę.
– W tym roku tak nie będzie – mruknął, głaszcząc owczarka.
Nie mówił tego nikomu, ale to było jego noworoczne postanowienie. Regularnie wychodzić z Bastianem i bawić się z nim co najmniej pół godziny dziennie.
Wpadł na to po wizycie w schronisku dla zwierząt, gdzie był ostatnio z kolegami zapytać, czy mogą zostać wolontariuszami.
Kiedy zobaczył te wszystkie oczy czekających psów, aż mu się serce ścisnęło. I najgorsze było to, że Bastian przecież miał dom, ale – też ciągle czekał, aż Tadek znajdzie dla niego czas…
– Już nie będziesz czekał – szepnął do przyjaciela i wrócił do robienia plakatów.
Okazało się, że na wolontariat w schronisku są za młodzi, ale mogą pomóc w ten sposób, że zrobią plakaty piesków, które są do oddania w dobre ręce. Nie mógł stracić takiej okazji na zrobienie czegoś dobrego. Czy jest lepszy czas na takie działanie niż Boże Narodzenie?

Zapraszamy do czytania świątecznego, grudniowego wydania Victora Juniora! Prenumeratę można zamówić TUTAJ.

Zdjęcie wprowadzające: fot. Roman Samborskyi/Shutterstock.com