„Na pewno nie zdam. Na kartkówce będą tylko te słówka, których się nie uczyłam… Dostanę jedynkę…” Zanim w ogóle zdała sobie sprawę, co ona w ogóle robi, Kaja poczuła, jak pod natrętne myśli ją przygniatają i nieomalże paraliżują.

 

„Nie ma sensu uczyć się do tego sprawdzianu. Przecież jego wynik i tak jest przesądzony!” – przebiegło jej w końcu przez głowę, dosłownie sekundę przed tym, nim cisnęła książką na drugi koniec stołu. Natrętne, ponure myśli zwyciężyły. Znowu.

***

„To koniec. To koniec naszej przyjaźni. Ona nie chce mnie już znać.”

Ola poczuła, jak pod wpływem szalejących w jej głowie myśli, do oczu napływają jej łzy. „Co ja takiego zrobiłam? Co powiedziałam? Dlaczego Zosia nie pisze?”

Przyjaźniły się z Zośką od czwartej klasy. Razem usiadły w ławce pierwszego dnia po połączeniu 3a oraz 3b i tak już zostało. Pisały do siebie codziennie na mesku. Czasem coś poważniejszego, ale zwykle głupstwa. Wysyłały śmieszne filmiki z kotkami albo memy. Aż do wczoraj. Bo wczoraj Zośka nagle zamilkła.

Ola sprawdzała telefon kilka razy w ciągu dnia, ale rzeczywistość była jaka była. Zosia nie napisała do niej ani słowa. Przez dwa dni. Taka długa przerwa nigdy im się nie zdarzyła.

Dziewczyna poczuła, jak czarne myśli oplatają jej głowę niczym pajęcza sieć. „Ona nie chce mnie już znać” – przebiegało jej przez głowę. „Widocznie znalazła innych przyjaciół. Lepszych. Fajniejszych.”

 

Kto z nas nie zna uczucia, kiedy nieznośne, natrętne myśli przejmują kontrolę nad umysłem?

I żeby to były chociaż myśli pozytywne, podsuwające widmo sukcesu albo pozytywne rozwiązanie trudnej sprawy… Jednak nie… Te nawracające myśli, często niewiążące się z aktualnie przeżywanymi trudnościami, psychologowie nazywają ruminacją. To dokuczliwe zapętlenie na negatywnych aspektach rzeczywistości, zamartwianie się… często bez wyraźnego, realnego powodu.

  

Dlaczego nie warto się tym myślom poddawać?

Zamartwianie się nic zupełnie nie wnosi do rozwiązania problemu, a wręcz to rozwiązanie utrudnia.

Umysłowi wydaje się, że kiedy przećwiczy wszystkie negatywne scenariusze, to kiedy przyjdzie mu się zmierzyć z realną trudnością, to będzie mu łatwiej. Nic z tych rzeczy. Będzie mu tak samo trudno, a nawet trudniej, bo jest obciążony godzinami bezproduktywnego zamartwiania się (zamiast być świeżym i nastawionym na rozwiązanie).

Zamartwianie się jest bezsensowne.

90% z tego, czego się boimy i co sobie wyobrażamy, nigdy się nie wydarzy. Tracimy więc energię na ćwiczenie w głowie nierealnych i dołujących scenariuszy.

 

Jak radzić sobie z nawracającymi, dręczącymi, negatywnymi myślami?

 → Przyjrzyj się swoim myślom, nie zaprzeczaj im, nie próbuj ich odsunąć w głowie i oceń obiektywnie, jak realne jest to, czym się zamartwiasz.

  • Gdyby Kaja przyjrzała się realnie swoim myślom, doszłaby do wniosku, że prawdopodobieństwo tego, że nauczycielka da akurat te pięć słówek (z czterdziestu), których dziewczynka się nie nauczyła, jest bardzo małe.

Co więcej, nawet gdyby tak się stało i Kaja dostałaby słabą ocenę, nikt by się z niej nie śmiał, bo połowa klasy miałaby ten sam problem. A gdyby Kaja dostała jedynkę z kartkówki, to przecież jest to jedna z dziesięciu innych ocen i nie wpłynie znacząco na jej ocenę końcową. Jedyne co dziewczynka może zrobić, to uczyć się najlepiej jak umie i liczyć na pozytywny scenariusz. Tylko na to ma wpływ, ile się nauczy.

  • Gdyby Ola przyjrzała się realnie swoim myślom, to doszłaby do wniosku, że Zosia nie napisała do niej, bo mógł jej się zepsuć telefon. Mogła nie mieć czasu, bo stało się coś niespodziewanego. A może po prostu miała gorszy nastrój i nie chciała obarczać nim Oli? Dwudniowe milczenie nie stanowi o końcu przyjaźni, a fakt jest tylko taki, że Zosia przez dwa dni się do Oli nie odezwała. Tylko dwa dni. To jest fakt.

 

Tylko niewielki procent tego (mniej niż 5%), czego się boimy, naprawdę się sprawdza…

  • Kaja dostała z kartkówki czwórkę. Nie napisała jednego przykładu i to wcale nie tego, którego się nie nauczyła. W innym zrobiła literówkę. Na jej czwórkę nikt z jej kolegów z klasy nie zwrócił uwagi – ani w pozytywnym, ani w negatywnym aspekcie.
  • Zosia odezwała się do Oli po dwóch dniach. Miała urwanie głowy, bo musiała jechać z psem do weterynarza. Ola pomogła jej w opiece nad ukochaną sunią i wsparła ją psychicznie. O nowych przyjaciołach nie było mowy.

Przypomnij sobie te przykłady, kiedy znowu zaczniesz się zamartwiać.😊

 

Cały artykuł do przeczytania w listopadowym wydaniu Victora Juniora! Zapraszamy do czytania i prenumeraty

Zdjęcie wprowadzające: fot. Jihan Nafiaa Zahri/Shutterstock.com